top of page

POLITYK

czyli

historia wyborczo-traumatyczna

 

Władza poinformowała o kończącej się kadencji obecnie urzędujących i zbliżających się wyborach.

Jak co kadencję nie przejmowałem się tym, bo polityka w ogóle mnie nie interesowała. Osobiście współczułem politykom – byli zobowiązani do zarządzania państwem w sposób zadowalający społeczeństwo.

W dniu wyborów tak jak i inni zasiadłem z bliskimi przed telewizorem, by obserwować wybór nowo urzędujących. Po tradycyjnej przemowie głowy państwa i szefa rządu, w obecności Komisji Kontroli Gier i Zakładów oraz Wyborów, rozpoczęto losowanie.

Zrobiło mi się gorąco i czułem, jak krew uderzyła mi do głowy, gdy osiem z dziesięciu wylosowanych numerów DEBIL (Doskonała E-Baza Indywidualizacji Ludzi) było identycznych z moim. Losowano kolejny numer. Wstrzymałem powietrze. Niestety dziewiąty numer był również moim. Czułem napięcie w całym ciele. Pomimo ateizmu

zwróciłem się z modlitwą do wszystkich znanych mi bogów. Nie zadziałało. Ostatni wylosowany numer był zgodny z moim DEBIL.

Żona i córka zaczęły płakać, brat stwierdził, że to wstyd dla całej rodziny, po czym wyszedł, nie doczekawszy końca pozostałych losowań. Matka lamentowała, deklarując, że to przeczuwała, bo tydzień temu śnił się jej stryj, który też był politykiem. A ojciec, jak to ojciec, siedział w fotelu i bez słowa kiwał głową, wyrażając w ten sposób swoją dezaprobatę.

Gdy rozlosowano już wszystkich polityków na poziomie lokalnym i ogólnokrajowym przystąpiono do rozlosowywania urzędów.

- Byle nie MENDRZEC (Ministerstwo Edukacji, Narodowej Dumy, Rządowych Zadań i Efektywnej Cyfryzacji) – powiedziałem na głos.

No i opatrzność mi sprzyjała. Wybrano mnie tylko głową państwa. Chociaż może powinienem być zły, bo ustawa, którą zgłosił MENDRZEC została przegłosowana jednomyślnie, co spowodowało, że swój urząd muszę pełnić dożywotnio. Zresztą co mi zostało? Żona zażądała rozwodu w trybie wyborczym, bo nie chciała być Pierwszą

Damą, po czym związała się z moim bratem, który przestał się do mnie odzywać. Z racji piastowanego urzędu pozbawiono mnie praw rodzicielskich, a rodzice mnie wydziedziczyli.

Może to i dobrze. Polityk w rodzinie. Taka hańba.

 

bottom of page